Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Mat

29 marca 2024

Mat w szachach kończy grę. To o czym chcę napisać, też w pewien sposób coś kończy. W tym jednak przypadku Mat oznacza niedokończone imię i wydaje się niedokończone, choć skończone życie. Jednak jak się głębiej zastanowić …

Śmierć, trudne doświadczenie

Kilka poniższych zdań zabrzmi trudno, nie piszę ich, by kogokolwiek przygnębić, dlatego rozpocznę od zdania usłyszanego na wykładach.

Życie jest piękne nie tylko w całości, ale i po kawałku, więc powinno być smakowane powoli [1].

Bardzo często powtarzam: życie jest piękne i absolutnie w to wierzę. Z życiem jednak złączona jest śmierć. Przypominam sobie, bo trudno mi o nich zapomnieć, młodych ludzi, którzy, według naszej miary zbyt szybko umarli. Wspomnę choćby: Anię, Agnieszkę, Mariusza, Celinkę, Basię, Michała. Wystarczy, lista nie musi być kompletna, nawet nie powinna. Każda z tych osób była nie tylko znajoma, ale jakoś bliska, choć na różny sposób. Zamiast imion można by napisać lata życia: 26, 21, 14, 15, 18, 19 itd. choć dla nich to też już nie ma znaczenia.

Dojrzewanie

Na homilii pogrzebowej, jednej ze wspomnianych osób usłyszałem: „… już dojrzał do tego przejścia. Wydoroślał w wierze i był gotowy na spotkanie Ojcem”.

Śmierć jest momentem formacyjnym. […] Zwykle mówimy „tak” warunkowo, a w śmieci „tak” jest totalne, ostateczne [2].

Odwołałem się jeszcze raz do słów z wykładu, bo te zdania tak mocno wiążą śmierć z życiem, a nie stawiają jej przeciw życiu.

Spotkanie

Zanim sami spotkamy się ze śmiercią tak wprost, spotykamy się z nią na różne sposoby. Mojego pierwszego spotkania nie pamiętam albo nie wiem, że pamiętam. Zaraz to wyjaśnię. Ania, moja siostra urodziła się jak miałem 2 lata i kilkanaście dni, a zmarła po dwóch miesiącach. Za dwa dni, 31 marca miałaby swoje urodziny. Rodzice opowiadali mi tylko tyle, że wchodziłem do pokoju, w którym stała trumna z Anią i patrzyłem. Nie zabrali mnie na pogrzeb, a po powrocie znaleźli mnie schowanego na drzewie. Nigdy wcześniej nie próbowałem sobie zobrazować tej sceny. Teraz przyznam, że zupełnie jej nie rozumiem. Z kim zostałem w domu? Na jakie drzewo mógł się wspiąć dwulatek? Tak czy inaczej, pamiętam, że przez lata nie lubiłem wchodzić do tego pokoju, jak było ciemno.

Bardziej świadomie spotkałem się ze śmiercią, mając 15 lat. Zmarła wtedy pierwsza osoba, która dobrze znałem Babcia, która też miała na imię Anna. To już zupełnie świadome doświadczenie. Doświadczenie na tyle silne, że umocniło we mnie wiarę w wieczne życie. Opis tego doświadczenie też jest na inną opowieść. Wraz z upływającymi latami, chyba to jest doświadczenie każdego, znamy coraz więcej osób, które już od nas odeszły.

W polskim języku używamy ekspresji: „spojrzeć śmierci w oczy”, czyli doświadczyć bliskości śmierci na wyciągnięcie ręki. Przypuszczam, że każdy, kto miał takie doświadczenie, rozumie jak do niej jest blisko i być może tym bardziej potrafi zakochać się w życiu, tym całym i w każdym jego kawałku jak to powiedział o. Ciencini.

Oswojenie

Oswojenie się z myślą, że śmierć przyjdzie, nie jest łatwe. Oswojenie się, z tym że ona należy do życia tym bardziej. Dostrzeżenie, że nie jest jedynie momentem tragicznym, choć dla bliskich bardzo bolesnym, tym bardziej nieoczywiste.

Po dwóch latach po śmierci Mamy odważyłem się upublicznić homilię pogrzebową, której małą część napisałem podczas studiów, jako ćwiczenie, jakieś 25 lat wcześniej. Przeżywamy pogrzeby jako uroczystości smutne, bolesne, trudne. Mama zmarła w Niedzielę Wielkanocną. Tę pierwszą moją homilię, jaką napisałem podczas ćwiczeń, a była to homilia pogrzebowa, zakończyłem słowami radości i zachwytu: Alleluja, alleluja. Potem musiałem wobec kolegów bronić tego tekstu, udowodnić, że da się tak powiedzieć na pogrzebie. Po latach dojrzewania do śmierci trzeba było powiedzieć to nie na próbę, ale realnie, podczas liturgii, w życiu.

Wielki Piątek

Nie wiem, „jak się jest” po śmierci. Wiem, że ci, którzy pozostają w życiu, cierpią z powodu braku, kogoś, kogo się kocha i potrzebuje, a nie ma go już tuż obok. Stąd też rozumiem czasami westchnienia ludzi w bardzo podeszłym wieku: a już by mnie Bóg zabrał z tego świata, nie ma tu już nikogo z mojego czasu. To trochę jakby skarga: nie ma już nikogo, kogo znałem, nie ma już tamtego mojego życia. Choć bardzo często takie osoby mają kochające rodziny. Znałem osobiście i z opowiadań osoby, które poczuły nadchodzący moment swojej śmierci. Wspomnę o jednym współbracie, w podeszłym wieku, który przyjechał do sąsiedniej wspólnoty, poprosił swojego przyjaciela słowami: zrób mi kawę, zaraz przyjdę,  idę się wyspowiadać, bo jutro będę umierał. Następnego dnia znaleziono go martwego w swoim łóżku. Z drugiej strony przypominam sobie kapelana szpitalnego, który opowiadał o spokojnym pięknym odchodzeniu ludzi młodych w porównaniu z kurczowym, wręcz dramatycznym trzymaniem się życia ludzi w sile wieku.

Liturgia Triduum Paschalnego właściwie tak się snuje przez te 3 dni. Rozpoczynamy ją w Wielki Czwartek i trawa aż do Wigilii Paschalnej. Znaczną część tego trwania wypełnia gęsta cisza Wielkiego Piątku. Przynajmniej dla mnie tak jest. Bez względu na miejsce i zajęcia, każdy Wielki Piątek pamiętam, jako ciszę wypełniona tęsknotą za tym wszystkim, co będziemy wspominali za chwilę, w noc Zmartwychwstania.

Wielki Piątek nie jest czasem opłakiwania śmieci Jezusa, ale raczej momentem zachwytu nad wielkością Jego miłości. To moment zachwytu nad pięknem życia, nawet z jego kruchością i wpisaną w nie śmiercią. To moment zachwytu nad zmartwychwstaniem, które utrwali nasze życie na wieczność. Z czasem można zatęsknić za tym przejściem, za życiem po drugiej stronie śmierci, która nadal przynależy do tego życia, choć otwiera nas na to nowe, wieczne życie.

[1] o. Renato Amedeo Ciencini FdCC. Wykład: Formacja integralna i dojrzewanie powołaniowe.
[2] Tamże.

Kraków, dn. 29 marca 2024
[Fot. Anna Shevchuk. Pexels.com]

Skip to content