Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Wołanie, szukanie, dialog

22 stycznia 2024

W rzeczywistości tytuł powinien zawierać słowo „powołanie”. Obawiałem się jednak, że użycie go jednoznacznie skojarzyłoby tytuł z „wołaniem o robotników do żniwa” lub poszukiwaniem „drugiej połówki”.

Jak się odnaleźć

Obraz dwóch pasujących do siebie połówek w małżeństwie jest powszechny. Jednak patrząc obiektywnie na sytuację, jak można znaleźć tę drugą połowę?
Na świecie jest ponad 8 miliardów ludzi. Bez wchodzenia w niuanse możemy podzielić tę liczbę na połowę, którą stanowią kobiety i połowę, którą stanowią mężczyźni. Z tej połowy duża część jest już zajęta lub zbyt młoda. Pozostaje nam nadal jakiś miliard kandydatów. Jak znaleźć brakującą połowę? Możemy jeszcze zastosować kryterium znajomości języka, np. polski i angielski, ale nawet po takim zabiegu kandydatów jest zbyt wielu. Samo przeczytanie listy nazwisk zajęłoby nam dużo czasu. Jak więc w tym świecie znaleźć tę dopasowana połówkę.

Dlaczego tak jest?

Błąd polega na założeniu, że druga połowa jest już gotowa. Wierzący lub niewierzący, każdy zachowuje wolność wobec propozycji życia. Wiadomość dla wierzących: jeśli Bóg by tak przygotował pary, to gdzie byłaby nasza wolność? To już tak daleko idące przeznaczanie oznaczałoby raczej niewolę niż wolność. Dla niewierzących? Nie wiem, kto i jaka siła miałby te połówki dopasowywać.

Być może ten sposób myślenia o jednoznacznym przeznaczeniu, wiąże się z często przywoływanym opisem powołaniem Jeremiasza. Tekst ten jest tyle piękny, co głęboki. „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię”. [Jr 1, 5]
No i co? Powie ktoś po przeczytaniu tego zdania. Zanim się narodziłem, Bóg tak jak Jeremiaszowi wyznaczył mi wszystko i co teraz mam robić? Ukształtowałem cię, poświęciłem cię, ustanowiłem cię, mówi Bóg.
To piękne zdanie z Księgi Jeremiasza mówi o trosce o powołanie do życia i wielkiej miłości Boga do mnie, zanim się narodziłem. Mówi o odwiecznej miłości oraz o wielkim marzeniu o mnie i moim życiu.

Czy Jeremiasz mógł zrobić inaczej? A czy młodzieniec pytający Jezusa „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?” [Mt 19,16]. Zrobił, co mu Jezus poradził? Młodzieniec powiedział „nie”, Jeremiasz mógł powiedzieć „nie” tak jak każdy z nas. Jeremiasz zachowuje wolność wobec propozycji Boga. Historia powołania to historia relacji z Bogiem, nie tylko do czasu decyzji, ale przez całe życie. To jest coś, co się nieustannie tworzy, a co wynika z tej decyzji ostatecznie podjętej.

Może jednak Bóg przeznacza?

 Jak rozumieć to: Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem… Tekst Jeremiasza może sugerować, że Bóg ma gotowy plan dla każdego z nas. Jednak, czy to oznacza, że nie mamy wolności wyboru?

Przychodzi mi na myśl dłuższy tekst[1] Romana Brandstaettera na temat przekładu pierwszych wersetów Ewangelii według św. Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. [J 1,1].
Sprawa wydaje się oczywista. Słowo albo czytelniej mówiąc, sam Jezus Chrystus jako Słowo był przed stworzeniem czegokolwiek. Prawda to, ale Roman Bransteatter zapytał, a może lepiej powiedzieć: „przed wszystkim” zamiast „na początku”, a za chwilę dodał, a może jeszcze lepiej napisać: „przede wszystkim jest Słowo”.

Jak bardzo zmienia się rozumienie tego zdania po zmianie jednego wyrazu. Tak, to ostatnie zdanie mówi nie tylko o czasie, ale o intensywności miłości Boga do nas i naszej do Niego. Tak przede wszystkim Bóg nas ukochał. On przede wszystkim jest, nie tylko „przed wszystkim”, ale i „nade wszystko”.

Wątpliwości i pytania

Bóg nie zmuszał Jeremiasza do bycia prorokiem, ale ustanowił go prorokiem, dał mu możliwość. Pokazał mu swoje umiłowanie, chęć towarzyszenia i wsparcia w tym dziele. Jeremiasz na to powiedział do Boga: „Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem” [Jr 1,6]. Wybaczcie pobieżne wyjaśnianie tych słów, to nie jest egzegeza.

W biblijnym powołaniu i nie tylko jest zawsze jakaś wątpliwość, zapytanie. Bóg nie dziwi się pytaniom Jeremiasza i nie neguje tego, że Jeremiasz jest młody, ale mówi: nie mów, że jesteś młody, czyli jeszcze nie samodzielny, jak uczeń u mistrza. Bóg mówi: wiem to, znam cię, znam Twoje ograniczania i mimo to wskazuje ci to zadanie, nie bój się.

Każdy z nas obawia się swoich ograniczeń, a w końcu boi się tego ostatecznego ograniczenia, śmierci. Bóg nie mówi Jeremiaszowi na pocieszenie: spokojnie dasz radę, nie bój się, będę z Tobą. Pokazuje Jeremiaszowi, jak będzie, pokazuje perspektywę. To, „znam cię”, nie oznacza wiedzy intelektualnej, świadomości, że ktoś jest, ale ojcowskie poznanie, bycie blisko od zawsze. Bóg po ojcowsku uprzedza znajomość Jeremiasza, jeszcze przed uformowaniem cielesnym w łonie mamy.

Dialog

W powołaniu zawsze dialogujemy z Bogiem. Dialogujemy wewnętrznie, choć może zdarzyć się, że ktoś krzyczy do Boga, płacze, obraża się, albo przestaje mówić.
Przeglądając opisy różnych osób powołanych, spotykamy czasem jakieś wizje np. te Ezechiela, czy chociażby sny Księdza Bosko, o których w tym roku będziemy dużo mówić. Zawsze jednak najważniejsze jest: słuchanie i mówienie.
W opisie oznajmienia Maryi, że będzie matką Syna Bożego, Łukasz nie przedstawił żadnej wizji, opisał tylko dialog. Kolejnym słynnym opisem powołanie jest obraz Samuela słyszącego głos Boga. Ponieważ Samuel jeszcze nie poznał Pana, myślał, że to Heli go woła. Takich przykładów jest wiele.

Nie nadaje się

Jeremiasz tłumaczył Bogu, że się nie nadaje. Wśród wątpliwości dotyczący naszego powołania są te z kategorii: „nie nadaje się”, „nie dam rady”, „moje wcześniejsze życie nie było dobre, to nie dla mnie”. Albo te oznajmiające jeszcze większe trudności: „jestem z przypadku, moja mama była zgwałcona” albo „rodzice byli na imprezie, sporo wypili, pojawiłem się, ale taty nigdy nie poznałem” lub „siedziałem w więzieniu, już nic nie mogę dalej zrobić, o jakim powołaniu tu mówić?” itd. Jestem z przypadku, nie mogłeś mnie znać wcześniej, a jeśli znałeś to, czemu nie zadbałeś o mnie? Czemu nie zadbałeś o miejsce na tym świecie, do którego miałem przyjść.

 Czemu? Don Bosco

Czasami może wydawać się, że jeśli Bóg wyznacza komuś zadanie, to z góry przygotowuje mu wszelkie konieczne pomoce, drogi, osoby itd. by łatwo to było spełnić. Zapewne Bóg nie działa przeciwko powołanemu, ale też nie podaje mu wszystkiego na tacy.

Jeśli przed Księdzem Bosko postawił takie wielkie zadanie: nowa droga świętości, opieka nad młodzieżą, powołanie salezjanów, a potem całej Rodziny Salezjańskiej itd., to, czemu pozwolił mu urodzić się w górach, w miejscu, gdzie było tylko parę domów?
Czemu tak szybko zmarł mu tato?
Czemu nie mógł się uczyć, nawet jeśli tego tak bardzo chciał?
Czemu ze względu na sytuację w swojej rodzinie, nie mógł zostać w domu, a musiał przez dwa lata pracować u obcych, zarabiając na siebie.
Czemu nie wiedział, co ma robić? Przecież chciał być franciszkaninem, został księdzem diecezjalnym, by dopiero po latach zostać salezjaninem?
Czemu aż cztery razy zakładał zgromadzenie?
Czemu kilka razy musiał pisać konstytucje, aż zostaną zatwierdzone?
Czemu przez jakiś czas miał zakaz spowiadania?
Czemu dopiero co postawiony dom mu się zawalił?
Ile jeszcze razy mam napisać czemu? Jeszcze wiele razy. Najważniejsze jest to, że mimo wszystkich „czemu”, spełnił swoje powołanie, marzenie Boga o nim jako o swoim dziecku powołanym na Ojca i Nauczyciela młodzieży.

Czemu? Siostry Faustyny

Siostra Faustyna dostała zadanie ogłoszeniu światu orędzia o Bożym Miłosierdziu.
Czemu urodziła się w kraju, który wtedy nie istniał na mapach świata?
Czemu mówiła naszym polskim pięknym językiem, choć tak mało ludzi na świcie go znało, a co nie ułatwiało rozpowszechnienia orędzia?
Czemu spaliła pierwsze zapisane zeszyty dzienniczka?
Czemu prawie nikt jej nie rozumiał i nie wierzył w to, co mówiła?
Czemu czasami pod postacią Jezusa pokazywał się Zły?
Czemu oblicze Jezusa namalowane pod jej wskazówkami nie było tak piękne, jak Go widziała?
Czemu przez jakiś czas kościół zakazał publikowania treści jej dzienniczka?
Znów pojawia się czemu i czemu, i czemu, ale zrobiła to. O Bożym Miłosierdzi wie cały świat, a jej dzienniczek jest polską książką najczęściej tłumaczoną i wydawaną ze wszystkich.

Poznawać, rozeznawać

Co więc robić? Przede wszystkim nie czekać, aż samo się zrobi, aż coś się stanie. Żeglarze mówią, że w porcie cumy butwieją. Zdanie: wypłyń na głębie, nabiera dodatkowego znaczenia. Po pierwsze trzeba być inicjatywnym. Trzeba rozpocząć dialog z sobą i z Bogiem, dialog, czyli i mówienie, i słuchanie. Na poznanie potrzeba czasu. Pierwsze wejrzenie musi być, ale ono nie musi przesądzać. Zarówno w przygotowaniu do małżeństwa, jak i życia zakonnego trzeba czasu na poznawanie. Dlatego tyle jest czasu do ślubów wieczystych, dlatego tyle „chodzenia ze sobą” i narzeczeństwa przed ślubem. W tych kwestiach nie wystarczy czytanie książek, ważne jest też doświadczenie, konkretne być ze sobą albo we wspólnocie. Musimy dać sobie czas na dialog. Dać sobie czas na marzenia i plany, nawet jeśli nie wszystkie ostatecznie się spełnią. To jest jeden z warunków rozeznawania.

Oczywiście nie jesteśmy w tym sami. Powołanie jest pracą w zespole Bóg i Ty, Ty i wspólnota w Kościele. Przyjdzie w końcu moment na decyzję. Oczywiście, że będziemy mieć obawy, nawet strach przed pójściem tą drogą, bo uznamy, że jesteśmy nieprzygotowani, niezdecydowani, może niegodni itd. Oczywiście, że nie wszystko będzie jasne, nie będziemy mieć stuprocentowej pewności. Powołanie to zadanie na całe życie, trudno o wszystkim wiedzieć w pierwszym roku.

Warto jednak zawsze pamiętać, że Bóg nie kocha Cię za to, co robisz, ale za to, kim jesteś i kim będziesz, to jest jego marzenie. Kochał Cię wcześniej, kocha Cię tu i teraz, i chętnie podejmie z Tobą tę drogę chodzenia z Nim w kierunku wspaniałego Ciebie, w stronę obrazu, na którym wymarzył sobie Ciebie, najwspanialej jak w swojej miłości do ciebie potrafił.

[1] Roman Brandsteatter. Krąg biblijny s. 162. Nie pamiętam roku wydania, a nie mam przy sobie książki.

Rzym, dn. 22 stycznia 2024
[Grafika: Dariusz Bartocha sdb na bazie dwóch fotografii]

Skip to content