Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.
Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.
Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]
Spowiedź i chleb
22 października 2022
Spowiedź
Zanim będzie o chlebie, słowo o spowiedzi. Sakrament pojednania, którego częścią jest spowiedź, bywa różnie przeżywany, zwykle jest to moment budzący spore emocje.
Przypuszczam, że rzadko kto zastanawia się nad tym, jak przeżywa Sakrament pojednania ten, który jest po drugiej stronie kratek konfesjonału. Nie pamiętam swojego pierwszego penitenta. Przypominam sobie za to pierwszą długą spowiedź, było to w pierwszy piątek miesiąca, jak po długim czasie spowiadania miałem gorączkę. Jeden ze spowiedników opowiadał mi, że kiedyś po przedświątecznej spowiedzi w więzieniu, a było to w niedzielne przedpołudnie, wrócił do domu i położył się na 2 godziny spać. Chciał jakby rozstać się z tym wszystkim, co przeszło przez jego serce w tak krótkim czasie.
Nie raz doświadczałem i opowiadałem, że czasami podczas spowiedzi chciałbym wyjść z konfesjonału i ucałować ręce tego, który się wyspowiadał. Takie doświadczenie, spotkanie świętego staje się wyzwaniem. Spotykałem się z takimi osobami i to nie były jedynie osoby starsze, a był to także osoby bardzo młode.
Szczególne wyznanie
Ostatnio podczas spowiadania usłyszałem, chyba po raz pierwszy taki grzech: zmarnowałam jedzenie. Wydaje mi się, że powiedziała to bardzo młoda kobieta. Zastanowiło mnie to i ujęło zarówno w szczerości, jak i w zaskoczeniu oskarżenia się o to, co wielu z nas robi, nie wyrzucając sobie tego w formie grzechu. Zastanawiając nad poszanowaniem jedzenia, trzeba w tym geście uznać zarówno wielkości wagi stworzenia, jak i trudu wielu osób biorących udział w procesie powstania np. kawałka chleba.
Dla zobrazowania ilości osób biorący udział w procesie powstawania jedzenia posłużę się tekstem Księdza Bosko, który rozważając słowa z Ewangelii: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”, wyliczył jak wielu ludzi, głównie świeckich współpracuje w dziele zbawienia, a przy okazji wskazał na tak wielu ludzi pracujących na powstanie kawałka chleba.
Robotnikami są wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób współdziałają w zbawieniu dusz – podobnie jak do pracy w polu potrzebni są nie tylko ci, którzy zbierają zboże, ale jeszcze wielu innych. Zauważcie, jaka jest różnorodność robotników na polu. Są tam i ci, którzy spulchniają glebę; i ci, którzy wyrównują ją motyką; i ci, którzy grabiami lub kijem rozbijają grudy i je wyrównują; i ci, którzy rzucają ziarno; i ci, którzy je przykrywaj. Są też i tacy, którzy wyrywają chwasty, kąkol, życicę i wykę. Są tacy, którzy pielą, wyrywają, przycinają. Są też ci, którzy w odpowiednim czasie podlewają, i ci, którzy zbierają, wiążą w snopki i układają w stosy. Są tacy, którzy ładują na wóz i go prowadzą, i tacy, którzy rozkładają, młócą i oddzielają ziarno od słomy. Są też ci, którzy czyszczą ziarno, przesiewają je, wsypują do worków, zanoszą do młyna, a także ci, dzięki którym powstaje z niego mąkę. Są w końcu i ci, którzy ją przesiewają przez sito, wyrabiają ciasto i wypiekają chleb [1].
Dziś do tej listy trzeba by dodać jeszcze transportowców i sprzedawców, choć proces automatyzacji upraw zmniejszył liczbę pracowników na roli.
Chleb
Czasami jeszcze ktoś opowiada o tym, jak kiedyś z szacunkiem odnoszono się do chleba, jak czyniono na nim znak krzyża przed rozpoczęciem krojenia nowego bochenka albo jak z szacunkiem podnoszono go, gdy przypadkiem upadł na ziemie. Dla wielu brzmi to jak stara opowieść z przeszłych wieków. Nie należę do młodzików, ale też nie jest stuletnim mężczyzną, a pamiętam jak babcia za każdym razem, kiedy mi upadł kawałek chleba, prosiła, bym go podniósł, ucałował i położył na stole.
Tak, to był prosty gest, ale jak bardzo uczący szacunku do jedzenia, do tego, co otrzymujemy, do tego, co powstaje przy użyciu sił natury i ludzkiej pracy.
Święto pieczenia chleb
Przypominam sobie też cały proces pieczenia chleba. Wszystko zwykle rozpoczynało się w piątek wieczorem. Babcia zaczyniała ciasto w dużej dzieży, dopiero po latach jak musiałem zrobić kawałek ciasta, doświadczyłem, jak wielki to był wysiłek. W dzieży mieściło się w niej pewnie z 50 litów, więc należało wyrobić ciasta w objętości ok. 25 l. Po dobrym wyrobieniu babcia skrzętnie okrywała całość, by w cieple ciasto wyrosło. Następnego dnia dzieża był cała wypełniona ciastem.
Dom tych dziadków, o których piszę, został w czasie wojny zniszczony podczas bombardowania. W czasie budowy nowego domu dziadek postanowił wybudować „nowoczesny piec”. Palenisko chlebowe nie było umieszczone nad kuchnią. Często możemy zobaczyć takie obrazy, jak długą łopatą chlebową wkłada się lub wyjmuje chleb. Dziś, czasami można to zobaczyć w niektórych pizzeriach. Tak upieczony chleb jest okrągły i ma sporo mąki na swoim spodzie. Widziałem to u moich drugich dziadków, którzy mieli taki piec.
Piec, o którym mówię by w kształcie pieca kaflowego i miał palenisko na równi z podłogą. Wszystko, co trzeba było zrobić, robiło się na kolanach, nie było to wygodne, ale po latach odkrywam to jako jeszcze jeden gest szacunku wobec powstawania chleba. Dziadek miał w specjalnym miejscu odłożone drewno przeznaczone do wypieku chleba. Nie wiem, z jakiego drzewa ono było, ale było cięte 2 albo nawet 3 razy dłuższe kawałki niż to do codziennego użytku, tak by nikt przypadkiem się nie pomylił.
Babcia w tym czasie wkładała ciasto w takie formy, dziś wielu na to mówi: blaszki, w jakich dziś piecze się ciasto. Góra była staranne wygładzona i smarowana, chyba wodą, tak by skórka była chrupiąca, a nie spalona. Góra czasami posypywana była makiem. Cała kuchnia na początku, podczas wyjmowania pozostałego żaru z pieca, przechodziła zapachem dymu i tlących się jeszcze głowni, a po czasie zapachem upieczonego chleba.
Wreszcie po upieczeniu chleb był wyjmowany i odstawiany do wystygnięcia. Strasznie korciło, by już go jeść, nie zawsze wytrzymywaliśmy, choć babcia zawsze pilnowała, by nie jeść go gorącym, ale jak był ciepły, już pozwalała. Czasami jak zostawało trochę ciasta, robiła z niego podpłomyki, posypując je cukrem. Te z racji rozmiaru szybciej stygły i szybciej robiło się święto. Dzień pieczenia chleba stawał się świętem w domu. Chleb zachowywał swoją świeżość przez wiele dni.
Szacunek miłosierdziem
Nie wiem, czy dziś mamy taki szacunek do chleba, czy innego pożywienia. Powstają kampanie, mówiące jak wiele żywności marnujemy. Może warto sobie uświadomić, że w prostym wyznaniu: zmarnowałam jedzenie, wypowiadamy wielki szacunek wobec stworzenia, godności drugiego człowieka i jego pracy oraz troskę o tych, którym brakuje jedzenia.
W roku miłosierdzia (2016) przeczytałem komentarz do uczynków miłosierdzia co do ciała uwzględniający globalne potrzeby człowieka. Poniżej dwa cytaty odnoszące się do pożywienia i napoju.
Jest wielką raną naszego współczesnego świata, że co 3,6 sekundy ktoś umiera w nim z głodu. Codziennie 24 tysiące ludzi umiera wprost z głodu albo z przyczyn spowodowanych pośrednio głodem – choć jest pewien postęp, bo przed dziesięciu laty było to 35 tysięcy, a przed dwudziestu aż 41 tysięcy. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), z głodu oraz z powodu skutków głodu i niedożywienia umiera więcej ludzi niż na AIDS, malarię i gruźlicę razem wzięte [2].
Pomyślmy też o wodzie, która jest konieczna do życia.
1,2 miliarda ludzi nie ma dostępu do wystarczającej ilości wody pitnej (…). Podczas gdy w 2000 roku w Stanach Zjednoczonych w gospodarstwach domowych zużywano 280 litrów wody na osobę dziennie, a w Niemczech 130 litrów, to w Gambii i na Haiti były to tylko 3 litry, a w Albanii 9. Z różnych powodów w krajach rozwijających się brakuje wody pitnej. Jednym z nich jest zużywanie wielkich jej ilości przez uprawy, hodowlę zwierząt i przemysł mięsny: dla uzyskania jednego kilograma wołowiny trzeba 16 tysięcy litrów wody, dla kilograma owoców cytrusowych ok. tysiąca litrów. Te produkty przeznaczone są przede wszystkim na eksport. Rolnictwo pochłania 70% zużywanej w świecie wody (…). W biednych dzielnicach miast ludzie są skazani na wodę pitną z butelki. Corocznie rozprowadza się w ten sposób ponad 90 miliardów litrów wody, ale cena za wodę z butelki jest wyższa niż za mleko, wino czy oliwę [3].
Podniesienie z ziemi i ucałowanie kawałka chleba nie rozwiąże wielkich światowych problemów, ale przynajmniej nam przypomni o poszanowaniu godności człowieka i poszanowaniu natury w najpiękniejszy, niedziwaczny sposób.
[1] Niedziela, 19 marca 1876 r. Kazanie: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. W: Jan Bosko. Wskazania duchowe. Antologia s.68-69.
[2] Wezwani do miłosierdzia. Uczynki miłosierne we współczesnym świecie. Na podstawie: Paul M. Zulehner s. 40.
[3] Tamże s. 54-55.
Oświęcim, dn. 22 października 2022
[Fot. Anna Machnik]