Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

A co to zmieni?

6 czerwca 2011

Zadałem powyższe tytułowe pytanie, nie z pesymistycznym niedowierzaniem, ale autentyczną ciekawością owoców i nadzieją na nową gorliwość, chęci, pomysły, inicjatywy …

Zmienić …

Zmienić świat zmieniając siebie – słowa te brzmią tak banalnie, że nie znajduje nikogo, kto by się przyznał do ich autorstwa, choć nie odmawiam im prawdy i to niebanalnej. Dzieliłem się w wielu wspólnotach tą myślą, bo rzeczywiście same zmiany nic nie zmienią, jeśli się nie zmienimy sami. Dalej tak uważam, choć oczywiście – jak zobaczycie poniżej – zmiany, te personalne, jednak będą. Kilka ze względu na kończącą się kadencję, dwie na własną prośbę współbraci, trzy trudne do zaakceptowania przez poszczególnych współbraci, wszystkie konsultowane w różnych środowiskach. Wiele można jeszcze o tym pisać, bo każda rozmowa ze współbratem o zmianie, to jak nowa decyzja o życiu, o tym co za chwile i na parę lat. Rozumiem wszystkich, którym towarzyszy niepokój lub niepewność przyszłości. Dziękuję wielu za odwagę w podejmowaniu wyzwań i ujmującą chęć realizacji zamierzeń św. Jana Bosko – bez względu na to ile nas to będzie kosztowało.

Wakacje zmieniają?

Co zmieni kilka dni na turnusie jeśli potem wszyscy wracają do swojego, nie koniecznie dobrego środowiska? Co znaczy w ogóle te kilka dni, jeśli po powrocie do domu nie uda nam się w żaden systematyczny sposób pracować, wychowywać, prowadzić do samowychowania? Zapewne nie jedno z tych pytań, zadają sobie salezjanie i wychowawcy wyjeżdżający na turnusy wakacyjne. Być może w taki sposób, z przekąsem, zapyta współbrat, który już nie odważa się wyjeżdżać z młodzieżą, a chce jakoś uzasadnić ten swój wybór. Przypuszczam, że podobne pytania zadawano – i to nie jeden raz – księdzu Andrzejowi Szpakowi, kiedy zabierał w trasę młodzież różnych dróg i wielu innym, zwłaszcza kiedy okazywało się, że któryś z uczestników czy wychowanków marnuje sobie życie.

Trudno nie przyznać racji pytaniom o cel i owocność podejmowanych inicjatyw. Trudno nie pytać o sens takich działań, które wielkim wysiłkiem tworzą dobro, bardziej nietrwałe  niż dym nad dopiero co zgaszoną świecą.

Czy więc należy wszystko porzucić i nic nie zmieniać, przestać próbować? Absolutnie nie! Warto jednak zapytać o to co, i dlaczego chcemy w kimś zmieniać? Oto Bóg daje nam w ręce swoje arcydzieło, człowieka ukształtowanego na swój obraz.

W naszej duchowości odnajdujemy cudowne słowo – „towarzyszyć”. Ono w literaturze jest synonimem kierownictwa duchowego. Mamy towarzyszyć młodemu człowiekowi, z czujnością matczynego serca, z ojcowską mądrością i duchowym doświadczeniem mędrca. Trzeba wykorzystać swoją intuicję, gruntowną wiedzę i chęć towarzyszenia. Trzeba podjąć wszelkie wysiłki, rozpoczynając od pierwszego, choćby wakacyjnego, rekreacyjnego kroku, ale skierowanego we właściwą stronę. Uszanujmy Boże arcydzieło i pomóżmy mu przejść bez szwanku przez gąszcz niewiedzy i błędów oplatających jego życie, wskazując kierunek rozwoju, respektując jego wolność i wybór, w którym ostatnie zdanie należy do niego. Nawet jeśli nam się to nie będzie podobało.

Świadectwo zamiast odpowiedzi

Jest rzeczą dobrze znaną, że decydujące lata mojego życia upłynęły mi w pewnej parafii salezjańskiej, parafii Świętego Stanisława kostki w Krakowie. […] A więc wszystko to ma jakiś związek i, przybywając tutaj, do miejsc, gdzie się narodził ruch salezjański, przeżywam na nowo doświadczenie przeżyte podczas mojego spotkania z salezjanami, z księdzem Bosko, poprzez tych kapłanów, którzy wszyscy poszli do obozu. […] A zatem jeśli człowiek, nawet jeśli jest papieżem, nie może się uwolnić od relacji osobistych, od tego, co osobiście przeżył. Ja muszę powiedzieć, że znaczną część, i to część decydującą mojego życia, przeżyłem razem z salezjanami w prowadzonej przez nich parafii. I tam również znalazłem środowisko, osoby, które dopomogły mi do nawrócenia – nie w sensie powrotu do wiary, ale odnalezienia powołania. [1]

Drodzy!

Dziękuję Wam za każdą chwilę asystencji, o którą prosiłem w pierwszym okólniku, za modlitwę i pielęgnowanie „uroku konsekracji”, za pasję trwania przy młodzieży ze względu na nich samych i kontynuację dzieła naszego ukochanego Ojca, świętego Jana Bosko, za zmaganie się ze swoją kruchością i budowanie mocy w Chrystusie. Życzę Wam Bożego błogosławieństwa na wakacje pracy i wakacje wypoczynku.

Szczerze oddany w św. Janie Bosko z braterskim pozdrowieniem


[1] Jan Paweł II, Słowo do kardynałów, biskupów Piemontu i salezjanów, w czasie pobytu w Turynie na Valdocco, 3 września 1988 roku.

 

Kraków dn. 6 czerwca 2011
[Foto: Jacek Wrzesiński]

Skip to content