Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Zielone Anioły

1 października 2013

Pomysł na tytuł zaczerpnąłem od Sylwii Gemborys.

Otaczają mnie Zielone Anioły, nie te białe, eteryczne, nie tylko Anioł Stróż, co krok w krok pilnuje mojego życia, ale Anioły Zielone, cieliste, bardziej realne niż pomyśleć i wyobrazić sobie można.

Ksiądz Tadeusz Furdyna salezjanin, artysta malarz, witrażysta udowadniał – tak słyszałem – że niebo ma kolor zielony i to by się zgadzało. Próbowałem wpisać moje Anioły na listę osób, za które się modlę. Wpisywałem, dopisywałem, uzupełniałem, ale lista rosła i rosła, i nigdy nie była skończona. Czasami przed modlitwą ją czytam, ale tylko czasami, bo razem z obrazem pogodnej twarzy Anioła przychodzą na myśl spotkania, rozmowy, historie a wszystkie dobre i piękne, dopuszczenie ich do moich myśli mogłoby zabrać cały czas przeznaczony na modlitwę.

Ile mają lat Zielone Anioły? Nie sposób odpowiedzieć. Niektóre mają ich tak wiele, że zasnęły, inne mają ich sporo, stąd czasami nieśmiało osłaniają swoje ciała skrzydłami, by trochę zakryć znaki, jakie zostawił na nich czas. Jeszcze inne są tak młode, że nawet nie przypuszczają, że już urosły im skrzydła, czują się skrępowane i przystrajają się pąsem zawstydzenia po usłyszeniu: dziękuję – bo wydaje im się, że za wcześnie na wdzięczność wobec nich, za wcześnie, by być na Ty z kimś o numerze pesel z przeszłego wieku.

Spotkanie z Zielonym Aniołem jest jak green line na przejściu granicznym, jak biały ser ze świeżą miętą w lipcowy poranek, jak zielone jabłko dopiero co odłączone od matczynych soków – soczyste, pachnące, sycące, a jednocześnie wzmacniające apetyt. Spotkanie takie podobne jest do widoku zielonego łanu zboża, który jeszcze nie nie wymaga trudu i pracy, a już obiecuje wielki plon, daje nadzieje i radość.

Taki Anioł każdego dnia jest wstanie uczynić dla mnie święto, a jeśli potrzebuje to, dowolny dzień tygodnia zamienia na przykład w poniedziałek. Bywa, że jego zieleń gęstnieje, by bardziej ocieniać [sic!] mnie przed niebezpieczeństwami, ale najczęściej ma oblicze rozsłonecznione, by samą obecnością dodawać ciepła. Marzy mi się, by po krótkiej rozmowie ze świętym Piotrem wejść do różanego ogrodu wypełnionego najpiękniejszą wonią i zielenią Aniołów.

Tylko mnie nadal najbardziej podobają się granat, szafir, pomarańcz, grafit i ciepły popiel. Nie wiem, która brama będzie mi otworzona. Nie wiem, czy w życiu dostatecznie rozkochałem się w kolorze nadziei? Czy choć cieniem kładzie się na mnie niebiańska zieleń? Czy godny jestem stanąć obok tych kochających, ukochanych Zielonych Aniołów?

O zielonych Aniołach śpiewa też Stare Dobre Małżeństwo w trzeciej zwrotce Bieszczadzkich Aniołów.

Anioły są całe zielone
zwłaszcza te w Bieszczadach
łatwo w trawie się kryją
i w opuszczonych sadach

Kraków dn. 1 października 2013
[Foto: Dariusz Bartocha sdb]

Skip to content