Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Piszę, tak po prostu

5 kwietnia 2014

Lubię czytać…, znalazłem taką stronę Facebook’u, gdyby nie brak czasu, chętnie prowadziłbym stronę: Lubię pisać… Wspominam czas szkoły średniej, kiedy pisałem sporo listów. Z niektórymi osobami w pewnym okresie pisaliśmy do siebie prawie co tydzień. Dziś nie jest to jakimś rewelacyjnym wynikiem – papierowe listy potrzebowały czasu na dotarcie, obecnie wiadomości docierają niemal w czasie rzeczywistym.

Wtedy prześcigaliśmy się nie tylko w pięknie słowa, kompozycji tekstu, ale także w wymyślności użytego papieru: kolorowy, z nadrukami, z wycinankami, specjalnie składany itd. oraz w sposobie zapisu – po sprali, w kwadracie z łamigłówkami itd., aż trudno w krótkim słowie opisać to wszystko. Oczywiście wtedy – dla mnie jest to także dziś – używałem wiecznego pióra. Czy to ważne?, dla mnie tak. W ostatnim akapicie napiszę o tym kilka słów.

List ma swoją dynamikę. Jeśli piszemy tylko po to, by załatwić sprawę – to kartka się staje pismem, dokumentem, sposobem komunikowania. List jest czymś zupełnie innym. Rozpoczyna się od słowa powitania i zwrócenia uwagi na tego do kogo piszemy, na jego sytuację. Nikt w pierwszym zdaniu listu nie pisze: przyślij mi tę książkę albo będę u Ciebie na imieninach i stawia kropkę. Podobne reguły towarzyszą zakończeniu, ale nie zamierzam tworzyć tu podręcznika pisania listów.

W czasie pisania listu istotne jest trwanie przy osobie, do której piszemy – nie wiem, czy wszyscy odbierają to w ten sposób, ale dla mnie równa się to z nieustannym widzeniem twarzy, sytuacji, o których piszę, „słyszeniem” głosu adresata w odpowiedziach na pytania, reakcjach na propozycje itd. Stąd jest to swego rodzaju dialog, przebywanie ze sobą, mimo że piszemy list pojedynczo.

Dialog jest czymś znacznie większym niż komunikowanie prawdy. Realizuje się dzięki przyjemności rozmawiania i dzięki konkretnemu dobru komunikowanemu między tymi, którzy się kochają za pośrednictwem słów. Jest dobrem, które nie polega na rzeczach, ale istnieje w samych osobach dających się nawzajem w dialogu [1] [Papież Franciszek].

Dlatego, jeśli w zakończeniu listu zapewniamy o tęsknocie za osobą, do której piszemy – to właściwie zapewniamy o naszej miłości, nie formułujemy tego w formie postulatu, ale wyrażamy pragnienie osoby, potrzebę przebywania razem itd. Nie jest to już zwykłe grzecznościowe zdanie czy jakiś komunikat, ale określenie postawy, życiowej relacji wobec adresata.

Nowe narzędzia internetowe pozwalają na podobne przebywanie. Chat – może być taką formą przebywania, rozmawiania ze sobą – choć be zachowania struktury listu – tu komunikacja jest bardziej bezpośrednia. Ciągle myślę o pisaniu, więc pomijam narzędzia typu Skype, które pozwalają na „mówienie i widzenie” siebie nawzajem, to inna sprawa. List jest pisany z namysłem, nie jest mówieniem do siebie w czasie rzeczywistym, choć jest prawdziwym dialogiem.

Oblicze jest „zwierciadłem duszy”, na twarzy odbija się blask radości i ziemistość smutku. Podobnie jest z pisaniem „dłonią”, która staje się przedłużeniem naszej myśli. Ręka „uzbrojona” jest w emocje, samopoczucie, wiek, stan zdrowia, styl życia – można powiedzieć, że pismo przekazuje coś więcej niż tylko sens samego słowa. Cyfrowość trochę odziera nas z tego – stawiamy zawsze taką samą okrągłą literę, czasami dodajemy tak samo uśmiechnięte buźki, które nie oddają odcieni emocji.
Nie namawiam nikogo do porzucania chatów, Skype’ów, Facebooka, Twittera itd. ale namawiam do sięgania po pióra długopisy, ołówki i do pisania – lubię pisać.

Obiecany dodatek o zapisie:
Nie wiem, dlaczego pióro nazwano wiecznym – ale podoba mi się ta nazwa. Zapis sprawia, że myśl, która rodzi się w naszym wnętrzu, zostaje utrwalona na wieki. Żyjemy dziś w świecie cyfrowym – wydaje się to zdecydowanie lepszym zapisem, dokładniejszym, możliwym do powielania itd. niemniej księgi, listy zapisane 500 lat temu możemy czytać i dziś. Z zapisem cyfrowym pojawiają się problemy. Po pierwsze problemem jest to, na czym zapisujemy – może jeszcze ktoś pamięta dyskietki 8,5 czy 3,5 calowe, potem CD, DVD, które po pewnym czasie nie dają się odczytać – dla części tych nośników nie ma już czytników; dyski – oczywiście, ale sposób ich połączenia, to także się zmienia a one same jak każde urządzenie, nie są wieczne. Wreszcie systemy zapisu – pamiętacie np. takie programy Tag, WordPerfect i inne edytory, żeby nie powiedzieć, że wewnątrz każdego programu zmieniają się standardy i po pewnym czasie pliki nie dają się odczytywać.

Raz jeszcze zapraszam do pisania, do rozkoszy trzymania w dłoni czegoś do pisania i uwieczniania myśli.


[1] Ewangelii gaudium 14

Rzym dn. 5 kwietnia 2014
[Fot. 1 Dariusz Bartocha sdb; fot. 2 Andrzej Gołębiowski sdb]

Skip to content