Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Oswajany Londyn

18 lutego 2017

Samochód Mini, obecnie produkowany przez BMW

Parę tygodni w nowym miejscu nie uprawnia do generalnych ocen, pozwala jednak na spostrzeżenia. Zapewne nie będą one tak szczegółowe jak choćby te Natalii w jej polsko-słowackim blogu, ale to oczywiste. Ona żyje, od dłuższego czasu na co dzień w polsko-słowackiej rodzinie i rzeczywistości.

Lewa strona

Nie miałem doświadczenia w prowadzeniu samochodu. Jako pieszy nie dostrzegam znaczących różnic. Trzeba po prostu uważać jak wszędzie, a że należy rozpocząć od spojrzenia w prawo – to nie jest bardzo trudne do zapamiętania. Ułatwieniem są napisy przed większością przejść: patrz w prawo, patrz w lewo.

Jedzenie

Jak zwykle pytanie o ocenę jedzenia jest trudne, bo odpowiedź jest bardzo zależna od upodobań. W ostatnim TimeOut, co prawda to tylko darmowa piątkowa gazeta, ale zawsze, można znaleźć tekst o 80 potrawach z 80 krajów świata, które możemy zjeść w Londynie – więc dla wszystkich, albo wielu sprawa jest prosta. Zaskoczeniem zapewne jest nazwa i skład oficjalnej angielskiej potrawy (nikt nie potrafił mi powiedzieć, kto zatwierdza tę oficjalność potrawy), najbardziej angielskiej potrawy, bo jest nią: Chiken Tikka Massala, czyli kurczak w sosie śmietanowym (jogurtowym) z kurkumą i innymi przyprawami. Dla mnie to duże zaskoczenie, ale jeśli pamiętamy, że imperium brytyjskie obejmowało dzisiejsze Indie – wszystko się rozjaśnia; z tym że kuchnia indyjska była zbyt ostra dla anglików, więc przygotowano dla nich specjalny zestaw przypraw nieco łagodniejszych, kurczaka polecam. Ciekawostką może być to, że istnieje potrawa, którą – jak powiedział nam nauczyciel – w ówczesnej biednej Anglii przygotowano specjalnie na koronację królowej Elżbiety II w 1952 roku, a produkują i sprzedają ją do dziś – czyli Coronation chicken. Ten jest także z kurkumą, ale dodatkowo zawiera np.: majonez, dżem, mango, rodzynki itp. i w ten sposób jest słodki w smaku.

Zakupy

Pokrewnym tematem do jedzenia są zakupy. Niestety podobnie jak w całej Europie są te same sklepy, markety i te same marki – oczywiście w większości, bo zawsze są jakieś odstępstwa od tej reguły. Podobnie jak w niektórych naszych sklepach są kasy samoobsługowe, to co może zaskoczyć, to fakt, że kiedy wrzucamy do koszyka jakieś zwykłe lekarstwo z półki albo alkohol np.: piwo, to w czasie transakcji kasa się zablokuje i musi ją odblokować ktoś z obsługi po sprawdzeniu, że skończyliśmy już 25 lat. Nikt się na to jakoś nie obraża, nikomu to nie zabiera wolności i takich tam … jak często słyszeliśmy u nas.
Innością są też królewskie albo książęce herby nadrukowane na foliowych torebkach do pakowania – co oznacza, że właścicielka tego herbu robi zakupy w tym sklepie, albo raczej w tej sieci sklepów. Zapewne nigdy jej tam nie widziano, ale pewnie nie jedna osoba cieszy się z tego, że robi zakupy tam gdzie królowa. Więcej, na niektórych produktach jest królewski herb, co oznacza, że właśnie to kupuje królowa i jeszcze jedno… Kiedy o pewnym sklepie mówiłem przy anglikach mały, niedrogi sklep, a potem wymieniałem jego nazwę: Harrods – to zawsze wybuchali śmiechem. Dlaczego? Wystarczy popatrzeć na jego stronę. Niestety nie znajdziemy na niej wyglądu wnętrz, a te chyba są jeszcze bardziej fascynujące niż produkty. W tym domu towarowym są też dwa pomniki Lady Diany i … to zostanie zagadką do poszukania w Internecie.

Muzyka

Będąc dłuższą chwilę w jakimś mieście, by się z nim zaprzyjaźnić, szukam jego muzyki. To jest poszukiwanie pulsu miasta. W każdym mieście jest jakiś uliczny hałas i gwar, słychać sygnały karetek, głosy rozmawiających ludzi, itd. Można jednak znaleźć jeszcze muzykę: na ulicy, w restauracji czy barze, itp. Oczywiście ona jest różna, nawet tego samego dnia w tym samym miejscu. Podobnie jak np. na krakowskim Rynku, na którym w różnych miejscach, w różnym czasie można znaleźć różną muzykę.
Jaką muzykę znalazłem w Londynie? Musiałem na nią poczekać parę dni, ale kiedy pojawiła się pierwsza, posypały się następne. Zaczęło się od smooth jazz’owego utworu na zajęciach. Jak się potem okazało, nauczyciel, który miał w zastępstwie zajęcia z nami, jest też saksofonistą i często grywa w różnych miejscach. Kolejnymi dźwiękami były różne rodzaje utwory towarzyszące ulicznym pokazom, sztuczkom itd. Wreszcie we wnętrzu dużej hali w Covent Garden, w pobliżu restauracji grali studenci?, może muzycy?, w każdym razie dorabiali do pensji. To był chyba Mozart, ale już nie pamiętam.
Niestety dotarła także do mnie, poprzez Facebooka, piosenka śpiewana przez śp. Helenkę Kmieć, wolontariuszkę, która została zamordowana w Boliwii.
Ostatnia muzyczna niespodzianka pojawiała się w autobusie. Zupełnie przypadkowo zagadnięta kobieta, na pytanie – skąd pochodzi, odpowiedziała: z Cabo Verde. Enrico, kompan w tej podróży zaczął rozwodzić się nad pięknem tego miejsca, a ja dorzuciłem słowo o pięknym śpiewie i za chwilę nieznajoma przywołała Cesárię Évorę a na moją myśl przyszły trójkowe, muzyczne siesty Marcina Kydryńskiego. W rozmowie wspomniałem, że Cesária zmarła, chyba 2 lata temu; w domu sprawdziłem, okazało się, że minęło już 5 lat.

1. Keep Calm and Carry On – zachowaj spokój i rób swoje. Tekst z plakatu z okresu II wojny światowej opracowany w 1939 roku na zlecenie rządu Wielkiej Brytanii. 2 i 3 – Stolik nakryty papierowym obrusem – kolorowanką, kredki filiżanka itd. – wszystko z Tate Modern Gallery. 4 – Plakat Sex Pistols, londyńskiego zespół rockowego, który jest uważany za inicjatora muzyki punkrockowej w Wielkiej Brytanii.

Osoby

Londyn gromadzi prawie 10 milionów ludzi ze wszystkich stron świata, co oczywiście wyraźnie widać na ulicy w sklepie, metrze. Wraz z tymi ludźmi przyszły zwyczaje, kultura, swoisty sposób widzenia świata, wszystko to ma wpływ na życie miasta. Patrząc na roślinność, można powiedzieć, że podobna jest do tej z niektórych włoskich miast. Teraz jest zima, temperatury od -2 do +9 (tyle zanotowałem). Co jest dziwne, przy temperaturach -1, 0, +1 widziałem ok. 70-letniego mężczyznę jadącego w na rowerze w krótkich spodenkach, podobnie ubranych biegaczy jest wielu, widziałem na przystanku kilkunastu chłopców w wieku, powiedzmy 10 lat w koszulkach z krótkim rękawem i w krótkich spodenkach, jakby w chwilę po zakończonym WF-ie, a my mieliśmy pozapinane kurtki i szukaliśmy schronienia przed zimnym wiatrem. Takie temperatury wielu panom nie przeszkadzają w tym, by iść w samym garniturze, no może jeszcze z dodatkiem szalika.
Duże miasta gromadzą znanych ludzi. Tu zapewne jest ich sporo. Na przykład jedna z nauczycielek wspominała, że z jej rodziny pochodzi wokalista Coldplay, w zeszłym tygodniu był razem z nimi na rodzinnej kolacji. Dwie przecznice od szkoły, do której chodzę, uczy się córka Davida Beckham’a, a na dodatek jedna ze studentek z moje grupy jest jego sąsiadką. Córka innej znajomej polki chodzi do jednej klasy z najmłodszym synem Toniego Blaira. Może tu świat jest  trochę mniejszy?

Zwierzęta

Psy. Dlaczego psy? Pierwszy dłuższy spacer zaplanowałem do Parku Battersea. Nigdy i nigdzie więcej nie widziałem tak wielkiej ilości psów na spacerach, a na dodatek w tak dużej różnorodności ras, dziwacznych wyglądach i dziwacznych ubrankach. Gdyby nie wpis Moniki Bator na Facebooku o psich kupach na białym śniegu, pewnie bym o tym nie wspomniał, ale muszę przyznać, że choć widziałem tu ludzi sprzątających po swoich czworonogach to i tak chodzę po ulicach bardzo uważnie i jest to uzasadnione. Ponadto jest tu na ulicach i w parkach dużo wiewiórek i lisów a prawie nie widać kotów.

Samochody

Dziwnie dużo się rozpisałem. Więc to ostatni krótki temat. Samochody jak samochody, gdyby nie te kierownice po innej stronie, ale na dodatek muszę przyznać, że na trasie z domu w Battersea do szkoły w Chelsea (prawie 3 km.) codziennie przechodzę obok dwóch, trzech czasem czterech samochodów z napisem: Bentley i dwóch albo trzech z napisem Maserati, czasami przejedzie jakieś Ferrari czy Bugatti, Jaguarów nie liczę. To zdecydowanie więcej na kilometr kwadratowy niż u nas.

Ciąg dalszy może nastąpi … ale zapewne już nie tak długi.

Most Alberta, otwarty w 1874 roku. Codziennie pokonywałem go minimum dwa razy.

Londyn dn. 18 lutego 2017
[Foto 1,2,4,5,6: Dariusz Bartocha sdb; foto 3: Anna Machnik]

Skip to content