Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Nickname

6 marca 2017

Pseudonim w zależności od sytuacji, zabarwienia emocjonalnego i potrzeby nazwiemy: przezwiskiem, ksywą, przydomkiem, nickiem albo loginem. Wiele lat temu, chyba jeszcze przed moją maturą w czasie rozmowy z jedną nauczycielką usłyszałem, że dobrzy nauczyciele albo wychowawcy mają pseudonimy. W myśli przywołałem kilku moich nauczycieli tych, których uznawałem za najlepszych i tych, którzy sporo krwi nam napsuli. Oczywiście część z nich miała przydomki np.: Fantomas, Krwawy, Fircyk itd. Wyczuwałem, że nauczycielka sugerowała, że każdy dobry albo powiedzmy, każdy wychowawca z wyrazistą osobowością ma ksywę. Nie do końca się z tym zgadzałem, bo pamiętałem dobrych nauczycieli, których nie nazywaliśmy inaczej, jak tylko używając ich nazwiska – może dlatego, że mieli je odpowiednio krótkie, nie wiem?

Kilka lat później, już po pewnym czasie mojej pracy w oratorium przypomniałem sobie o tej rozmowie i zastanawiałem się, czy zostałem obdarzony jakimś pseudonimem? Jakoś nic do mnie nie docierało. Być może młodzież używała jakiegoś określenia, ale go nigdy nie usłyszałem, choć wydawało mi się to dziwne, bo zwykle prędzej czy później takie rzeczy do nas docierały. Zwłaszcza że słyszałem, jak młodzież mówi o innych współbraciach, używając pseudonimów i to w sposób zupełnie nieskrępowany. Być może ktoś po przeczytaniu tego tekstu napisze – jak wtedy było, może jeszcze o czymś się dowiem. Oczywiście czasami na potrzeby chwili, dnia, jednej akcji itp. nazywano mnie jakoś, ale nigdy nie przetrwało to tej konkretnej chwili.

W zeszłym tygodniu, po wielu latach od tej pierwszej rozmowy, w czasie poznawania angielskich zwyczajów związanych z nadawaniem imienia, nazwiskami itp. usłyszałem, że w naszej grupie dwie osoby posługują się nickname. Tu spotkało mnie zaskoczenie, bo mówiono między innymi o mnie. Zdziwiłem się, bo przecież mówią do mnie Derek (Darek), a to jest moje imię, a nie nickname.

Po powrocie do domu myślałem o tym ponownie i rzeczywiście to prawda. Moim imieniem jest Dariusz i jak już kiedyś pisałem, bardzo je lubię razem z jego znaczeniem.

Fragment dla zaciekawionych. Imię to jak podaje Wikipedia [1] oraz słowniki brzmi podobnie w wielu językach: angielskim: Darius, białoruskim: Daryj, czeskim: Darius, fińskim: Dareios, francuskim: Darius, hiszpańskim: Dario, litewskim: Darius, łacińskim: Darius, niemieckim: Darius, staroperskim – Darayavahuš, perskim: Dariusz (داريوش –  wymowa Dariusz), portugalskim – Dario, rosyjskim: Дарий (Darij), słowackim: Dárius, ukraińskim: Дарій (Darij), włoskim: Dario. Ciekawostką jest, że choć imię Dariusz jest pochodzenia perskiego, na nowo wróciło do Iranu (Persji) poprzez grekę, a nie w swoim pierwotnym brzmieniu. W Polsce od średniowiecza znano imię Daria. Dariusz pojawia się w XVIII, ale dopiero w XX staje się imieniem bardziej popularnym.

Dopiero kiedy poszukałem zdrobnień, czyli pewnej formy zniekształcenia imienia, odnalazłem słowo: Darek (a w angielskiej formie Derek) oraz Daruś, Dareczek, Darunio itp. Na jednym z portali znalazłem ich 70, niektóre bardzo dziwne – okazuje się, że rzeczywiście Darek to nie imię a Nick. Zawsze uważałem, że imię wraz z nazwiskiem najwięcej mówi o mnie, stąd jeśli było to tylko możliwe, nigdy na żadnym portalu nie wymyślałem sobie Nicków, ani zwykłych, ani dziwacznych. Pewnym dopowiedzeniem, albo uzupełnieniem znaczenia mojego imienia są pozostałe imiona, zwłaszcza te, które sam świadomie wybierałem.

Simon, mój obecny nauczyciel angielskiego opowiadał, jak jego rodzice postanowili, że jeśli się urodzi dziewczynka, to będzie Anna, a jeśli chłopiec to będzie Adam. Urodził się, tato wziął go na ręce, popatrzył na niego i powiedział: ty nie jesteś Adam, ty jesteś Simon i już.

Pamiętam z rodzinnych opowiadań, że tato chciał, bym miał na imię Wojciech, nie pamiętam propozycji pozostałej części rodziny, ale ostatecznie przesądził głos mamy i został wybrany Dariusz. Wspominam też sytuacje kiedy przed chrztem brata rodzina debatowała nad imieniem dla oseska. Tato ponownie obstawał za Wojciechem, mama za Jackiem, rodzina podsuwała inne pomysły, a na koniec dyskusji podobno powiedziałem: chrzcijcie go jak chcecie, ja będę mówił na niego Andrzej i tak już zostało :).

Nie przywiązuję nadmiernej wagi do znaczenia imienia, a już na pewno wyjaśnienie jego znaczenie nie przesądza o kształcie życia właściciela imienia. Podobnie jak nie uznaję magiczności jednej chwili czy sytuacji, choć jest oczywiste, że niektóre chwile naszego życia są bardziej szczególne. Dziś nadaje się imię dziecku na tyle  szybko, że nie da się jeszcze poznać jego charakteru. Stąd, prawdopodobnie czytając wyjaśnienie znaczenia naszego imienia, odnajdziemy w nim to, co zgadza się z naszym przekonaniem o samym sobie. Jeśli jednak miałbym się trzymać pierwotnej tezy o posiadaniu przydomka przez każdego dobrego wychowawcę, uznałbym, może trochę nieskromnie, że moim przydomkiem jest Darek, co świadczyłoby bardzo trafnym wyborze imienia dla mnie.

Z drugiej strony nie przez wszystkich jestem jednoznacznie postrzegany. Kiedy na blogu napisałem: Ustawiam twarz pod ciepły wiatr i mrużąc oczy, pozwalam mu zabrać wszystko to co zbyteczne, by zostało samo piękno człowieczeństwa, ktoś zapytał mnie, skąd jest ten cytat – widocznie nie podejrzewał, że coś takiego mogłem napisać. Bywa i tak. Kiedy napisałem tekst o zielonych aniołach, które mnie otaczają, ktoś bardzo zaniepokojony pytał, czy mi się coś nie stało. Nie koniecznie jest to odkrycie jakiegoś drugiego mojego ja, ale raczej ujawnienie czegoś, co być może nie narzuca się wprost. Stąd, nie wiem, czy jeśli napisałem, że wierze w młodzież – co nie tylko brzmi, ale jest rzeczywistym wyrażeniem miłości, zostało to potraktowane poważnie czy raczej podobnie jak przedwyborcza obietnica. Jedynym, co w tym momencie znajduje na poparcie prawdziwości powyższych zdań, jest kilka życzeń, które umieszczam poniżej, bo być może męczącym się stało odsyłanie do tekstów w innych miejscach. Życzenia zwykle są wypowiadane trochę na wyrost, ale te nadto są osobiste, bardzo zawstydzające i trudne do zrealizowania, o czym już udało mi się napisać.

Tort przygotowany przez koleżanki i kolegów z kursu na moje urodziny. Namówili, poza moimi plecami Simona na skrócenie ostatnie lekcji i była mała impreza. 

Tym, co mamy najcenniejszego jesteśmy my sami, to nasza osobowość, zdobyte doświadczenie, przeżyty czas, wiedza itd. wszystko to, kim jesteśmy. To jest to, co kryje się pod imieniem i nazwiskiem lub unikalnym nickiem, i to jest to, co możemy ofiarować komuś drugiemu, albo nawet poświęcić ze względu na drugiego. Każdą rzecz, każdy prezent może dać, może kupić, może ofiarować ktoś inny, siebie możemy dać tylko my.

Warto kochać swoje imię. Warto pielęgnować to kim jesteśmy. Warto dla obecnego czasu, dla siebie i innych – teraz. Dla tych, którzy wierzą, warto pielęgnować i kształtować siebie także ze względu na wieczność.

[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Dariusz

Londyn dn. 6 marca 2017
[Foto 1: Andrzej Gołębiowski sdb; 2 i 3 Archiwum Confronto 2009; foto 4: Dariusz Bartocha sdb]

Skip to content