Pasja łączy twórczość, wyzwania i romantyzm – nawet ten sentymentalny; konkretność, twardość – nawet tę upartą oraz marzenia po nierealność.

Pasja to moc. Od początku życia salezjańskiego  towarzyszyło mi zdanie Księdza Bosko: Wystarczy, że jesteście młodzi, abym Was bardzo kochał. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo jest ono tożsame ze zdaniem studia di farti amare - spraw, aby Cię pokochano, umieszczonym na krzyżu, który salezjanie otrzymują w czasie ślubów wieczystych, a zapisanym przez Księdza Bosko w 45. rocznicę powstania Oratorium.

Pasja jest moim słowem w każdym jego wymiarze.
Caritas Christi urget nos. [...]

Jestem

24 marca 2020

Jestem. Od kilku miesięcy takim słowem wita nas, wchodząc do sali wspólnoty Pan Kolega – o nim za chwile napiszę kilka zdań – teraz o Jestem.

Dla mnie, myślę, podobnie jak dla wielu osób wierzących Jestem przywołuje na myśl biblijny fragment z Księgi Wyjścia (Wyj 3,14) z tekstem: Jestem, który Jestem.  W tym miejscu, można by przywołać ogromną i chyba nieskończoną dyskusję jak poprawnie powinno się przełożyć ten hebrajski tekst oraz co on właściwie znaczy.

Usłyszymy albo przeczytamy, że przekład może brzmieć: „Jestem, który jestem”, „Będę, który będę”,  „Jestem Będący”, „Jestem istniejący”, „Jestem tym, kim jestem” albo bardziej opisowo: „Ja jestem Tym, który był, który jest i który będzie w przyszłości”.  Z tym ostatnim zdaniem możemy się spotkać np. w pozdrowieniu na rozpoczęcie mszy święte, a nie ukrywam, że od wielu lat wybieram najchętniej właśnie tę formę pozdrowienia wiernych zaczerpniętą z Księgi Apokalipsy (Ap 1,4. 8) „… Bóg, który Jest, i który Był i który Przychodzi”.

Trudności z tłumaczeniem biorą się najpierw ze specyfiki języka hebrajskiego, ponieważ w nim w zasadzie nie opisuje się czasu, używając czasu przeszłego, teraźniejszego i przyszłego, a raczej mówiąc o czynności dokonanej i niedokonanej. Czasy w biblijnym języku hebrajskim są bardziej aspektem czasownika, raczej wskazują na różne fazy czynności.

Trudność ze zrozumieniem treści wynika z jednej strony z niejednoznaczności gramatycznej samego tekstu a z drugiej z pewnej tajemnicy zawartej w tej odpowiedzi na pytanie skierowanie przez człowieka do Boga: jakiej jest Twoje imię. Na dodatek czytamy w Biblii, jak w rajskim opisie Adam nadaje imiona[1] (nazwy) zwierzętom, określając ich istotę i jednocześnie w pewien sposób określa swoją pozycję względem nich, nie znajdując żadnego równego sobie.  Można powiedzieć, że gdyby człowiek poznał Imię Boga, wniknąłby w Jego istotę, a może nawet zapanował nad Jego istotą, co przy rozróżnieniu naszych bytów nie jest możliwe. Być może dlatego do dziś dyskutujemy o tych paru słowach, a nawet o paru literach JHWH, nazywanych z grecka tetragramem.

Dla Hebrajczyków to Imię albo poprawniej ten zapis był tak święty, że wprowadzono najpierw ograniczenia, a potem wręcz zakaz wymawiania go – bo sam wypowiedzenia imienia Boga stawiał człowieka w obecności Tego, który nosi to Imię. Używali innych Imion oznaczających Boga albo mówili po prostu To Imię, a wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi. Dlatego nie dziwimy się, że tak bardzo się oburzyli na Jezusa, który im powiedział: Zanim Abraham stał się, Ja Jestem (J 8, 58), bardzo dobrze to zrozumieli.

Wróćmy jednak do Pana Kolegi, inspiratora wpisu. Nazywamy go tak, bo bardzo często do nas i do uczniów zwracał się właśnie per „Panie Kolego” i tak zostało – klasyka gatunku pseudonimów czy tzw. przezwisk. Jako salezjanin koadiutor przepracował z młodymi ponad 60 lat, będą instruktorem na warsztatach. Pan Bogdan rocznik 1931, urodzony w październiku, już w grudniu oddany do domu dziecka, potem toczy się cała historia: obóz, przymusowa praca, działania wojenne, trzykrotne przekraczanie granicy ze Związkiem Radzieckim, by wrócić d Polski itp. Część tej historii można poznać, oglądając film o Panu Koledze, pod takim tytułem zrealizowany w 2012 roku.

Ile razy Pan Kolega wchodzi i mówi: jestem, wyraża tym jednym słowem, tak mi się wydaje, jednocześnie: przyszedłem, prośbę o troskę i zajęcie się nim; jest to też zakamuflowana prośba: zróbcie mi kawy albo herbaty, albo pytanie: macie coś dobrego dla mnie?, ale najbardziej w uszach mi brzmi to: Ja Jestem. Pan Kolega nie skończył studiów filozoficznych, ale odwołuje się do najważniejszego doświadczenia – do tego, że jestem, do istnienia.

Obecne doświadczenie pandemii pokazuje nam, ile zależności jest między nami a światem. Nagle tego nie mogę mieć, tam nie mogę pójść, tego nie mogę zrobić, tamtego nie mogę kupić, ani z tymi się spotkać itd.

Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób przyzwyczajeni, choć  nie koniecznie uzależnieni, do posiadania telefonu, komputera itp. czyli narzędzi, które pozwalają nam na szybkie pozyskanie informacji, wiedzy, rozrywki itd. Taki szybki dostęp do ogromnych zasobów wiedzy, w zdecydowanej większości prawdziwej jest prawdziwym dobrodziejstwem. Może trochę trudno wyobrazić sobie sytuację, w której nagle zabraknie energii elektrycznej i wszystkie te zasoby w jednym momencie staną się niedostępne, co wtedy? Szybko myślimy, nasze telefony mają baterie – no tak, ale na jak długo i na jak długo będą podtrzymane serwery przechowujące tę wiedzę? Wtedy zostaniemy zweryfikowani zgodnie z maksymą: lepiej być niż mieć, wtedy naprawdę okaże się, kim jesteśmy, jakie doświadczenie posiadamy itd. Komputery kilkaset, a nawet kilka tysięcy razy szybciej niż my robią obliczenia, ale to my, ludzie nadal możemy chodzić na skróty, to my mamy intuicję i nawet jeśli prace nad sztuczną inteligencją będą jeszcze dalej posunięte – nie jestem w tym specjalistą – to zawsze pozostanie ta unikalność mojego jestem, każdego jestem. Mojego DNA, ale także moich unikalnych doświadczeń – mamy w szkole kilka par bliźniaków i widzę jak z dnia na dzień, coraz bardziej różnią się od siebie, choć na początku nie łatwo było ich i je odróżnić od siebie.

Być może nie wspomniałbym o tym gdyby nie fakt, że to właśnie dziś, 24 marca jest  Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Stąd przyszło mi pytanie o rodzinę Ulmów zamordowanych 24 marca 1942 roku, ponieważ przyjęli i ukrywali dwie żydowskie rodziny z Łańcuta i Markowej. To ich jestem wobec potrzeby bliźnich poskutkowało śmiercią rodziców, Józefa i Wiktorii oraz ich szóstki, a właściwie  siódemki dzieci (Wiktoria Ulm była w dziewiątym miesiącu ciąży). Po latach można się zastanawiać, czy mieli obawy, czy dokonywała się w nich dyskusja i liczenie wszystkich za i przeciw itd. To ich jestem, czyli sposób działania i bycia określiło to, kim byli i kim dzisiaj są.

A na koniec, choć być może dla kogoś będzie to obrazoburstwem – zestawie Jestem, który jestem z tekstem rockowego utworu. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że to nie będzie jakiś utwór, ale utwór Perfectu. Parę razy udało mi się już o tym napisać: Odnawiam, Kolana gnę, schylam głos, Perfect mój.

Po czasie przerwy w działalności, zespół powrócił z nową płytą zatytułowaną Jestem (1994). Znajdziemy na niej utwór zatytułowany: Gdy mówię jestem, z tekstem:  Gdy mówię JESTEM / Jest takie miejsce, które boli. Czy istnienie zawsze musi boleć? Czy zawsze do radości dochodzi się przez łzy? Czy zawsze by być sobą, trzeba dużo płacić? Niekoniecznie, choć niestety różne stany, różne emocje i różne doświadczenia dotykają naszego jestem.  To miejsce, które boli, to nie koniecznie ból, ale to ta intymność, to jest to co w nas najbardziej delikatne, tylko moje, to moje jestem, każdy z nas jest w tym swoim jestem, każdy może pielęgnować to kim jest, nie licząc jedynie na to, co ma.

[1] Na temat imienia polecam lekturę książki  pt. Tajemnice biblijnych imion autorstwa Marcina Majewskiego.

Oświęcim dn. 24 marca 2020
[Foto: autor nieznany, Sebastian w Rzymie]

Skip to content